grudnia 31, 2011

wings for me


Cały rok ma 365 dni. To dużo czy mało? Dla mnie dużo, choć tak naprawdę  bardzo mało. Jeden dzień ma 24 godziny. Czyli jest to około 8 760 godzin rocznie. Czy to dużo?
Przez ten czas nauczyłam się pokory. Czym ona jest? Jestem nikim i nie mam wszystkiego. Mam jedynie siebie i to co lubię, kocham. Ale to i tak nie wszystko. Mam jeszcze marzenia. Zaczynając od tych najmniejszych, które można dokonać w ciągu jednego dnia. Po te największe, które wymagają przeogromnej wytrwałości i czasu. Czy warto marzyć? Warto cokolwiek?  Nie warto jedynie nic nie robić. Warto budzić się, wychodzić, brać dzień we własne ręce. Silne bądź słabe, samotne bądź z pomocą drugich dłoni, ciepłych, troskliwych, prawdziwych, które idą z pomocą, zawsze i wszędzie. .. idą blisko, obok.
Wszystko może się zdarzyć. I nie chcę już niczego co jest nie dla mnie. Bo nie mam na to sił. Nie chcę się tego dotykać, myśleć o tym, mieć jakąkolwiek styczność. Chyba brzydzę się tym wszystkim co nie dla mnie.
Wystarczy. Mam już rzeczy dla mnie, mam. Są obok i blisko :)


Do zobaczenia w Nowym Roku :))
ściskam

grudnia 29, 2011

...





Jeszcze ptaki nie śpiewają, nie nadlatują skądkolwiek gdzie ciepło.





.

grudnia 28, 2011




Ja nie płakałam. Niebo płakało. Niebo płakało, choć nie wiem z jakiego powodu.
Lubię być czasem pasażerem, :)

widzisz? tak wygląda niebo





Słowami można zastąpić zapach i dotyk. Słowami też można dotykać. Nawet czulej niż dłońmi. Zapach można tak opisać, że nabierze smaku i kolorów. 







grudnia 22, 2011

pięknie pachnie, jak pięknie





Nie musi być zawsze tak samo. Nikt nie powiedział, że musi tak być. Dziś mam swoje słowa i długi szereg uczuć. I chcę mieć to dla siebie na wyłączność.
Każdego dnia mam jakieś motto. Które wymyślam w wolnej chwili, na poczekaniu i idę dalej. Tak naprawdę to nie mam planu. Żadnego planu. Jestem dziś tutaj. Siedzę na podłodze. U boku mam chusteczki, wciąż je mam, bo męczy mnie tak troszkę katar. Ale przeziębienie nie opanowało mnie do tego stopnia, że całymi dniami miałabym leżeć w łóżku. Nawet dobrze. Bo mogę pomagać w przygotowywaniu tego wszystkiego co kojarzy się z określeniem Święta. Jest już choinka, są stroiki. I te wszystkie ozdoby. Światełka, gwiazdki, bombki. Wszystko na swoim miejscu. Zaczyna się pieczenie, doprawianie, klejenie, przyrządzanie. Jeszcze ostatnie odwiedzanie sklepów. Pachnie pomarańczami. Pięknie pachnie. Pachnie lasem i iglakami. Pięknie pachnie. Pachnie troską i spokojem. Pięknie pachnie. Pachnie śniegiem, którego bardzo mało. Spacery, wpatrywanie się w nic:) Święta. Moje słowa i długi szereg uczuć.

grudnia 21, 2011

grudnia 19, 2011

someone





Kichanie w rękaw nie opuszcza mnie dziś. Dotrzymuje mi kroku gdzie bym tylko nie była. I ile kilometrów bym nie przejechała. Ciągle a psik, a psik. ;)
Zaparzona już herbata i naszykowane u boku chusteczki. Nawet nie obejdzie się bez tego.
Powiedział, że wszystko we wszechświecie ma teraz znaczenie. Wszystko. Raczej stwierdził. Że wszystko ma teraz znaczenie. Czy ja jednak się z tym zgadzam. Gdyby nie miało znaczenia to nikt niczym by się nie interesował. Nic by nie zaciekawiało, nic by nie przykuwało uwagi. A tak.. znaczący jest dla kogoś rodzaj zainteresowań, wybór koszuli, wybór filiżanek, zasłony, butów, kolor farby do włosów, ołówków czy pędzli. Znacząca jest intonacja głosu, kolorystyka pomieszczenia, wybranie wina. Znaczący jest wiek. Znaczący jest rodzaj niespodzianki, wybór głośników czy lampy. Wszystko ma znaczenie. Bo albo coś nam odpowiada albo nie. Albo jesteśmy blisko albo daleko. Albo wysoko albo nisko. Wszystko ma znaczenie.

grudnia 14, 2011

przedzimie


Tak zaczyna pachnieć mi już świętami. Pomarańczami, choinką, ciastami, wypiekami różnego rodzaju. Smażoną rybą, uszkami, grzybami, choć ich bardzo nie lubię. Pamiętam. Tato przyrządzał pyszny sos grzybowy. I choć tych grzybów nie lubię to taty sos z kluskami zawsze mi smakował. I smakował mi zawsze sernikomakowiec. Taki jak tato upiekł. A później przygotowywał jeszcze pyszny bigos. Przecież faceci rzadko chcą gotować. Ale mój tato, więc pewnie lubił gotować z tego samego powodu co i ja? Lubił widzieć jak to co przyrządził smakuje innym. Tak by widział, że aż się uszy trzęsą. I samo doprawianie  i smakowanie jakże ciekawe jest.
Za dziesięć dni Wigilia. W sklepach tyle drobiazgowych świątecznych drobiazgów. Tyle stroików, lampek, bombek, czekoladowych mikołajów, choinek. Tyle tego. Pachnie świętami.
Wiem, że te święta będą inne. Nie takie jak do tej pory. Częściowo radosne, a częściowo bardzo smutne. Dziękuje dziś Bogu za to, że jestem. Za to, że żyje i przeżywam życie.
Pachnie, pachnie świętami, ale brakuje jeszcze śniegu. To przedzimie jest do niczego. Do niczego nawet nie podobne. Słyszałam, że jeśli dziś dzień wygląda tak jak wygląda, to i tak będzie wyglądał styczeń. Ale chyba nie chcę zastanawiać się nad tym jak będzie wyglądał styczeń. Styczeń dopiero będzie za kilkadziesiąt dni. A przed nami jeszcze tyle może różności się wydarzyć.



grudnia 11, 2011

coś dla siebie


Dni płyną przedziwnie. Ni to szybko, ni to wolno. W dodatku tydzień zapowiada się naprawdę ciężki. To już wiem teraz. Dużo do zrobienia.
Nie spałam ani godziny i dlatego kładę się już... spać.

grudnia 08, 2011



Poparzyłam się gorącą kawą, bardzo gorącą, boli, szczypie, mój brzuch i moja noga. Poza tym to tu, to tam. W deszczu.

grudnia 07, 2011

buty nie do pary







Nie wstałam w dość dobrym humorze. Godzina, dwie. Byłam dziś zła. Choć sama dokładnie nie wiem dlaczego. Czyżby dlatego, że bardzo późno poszłam spać? Tyle złości, podniesiony ton głosu. Później chyba mi przeszło, bo bawiłam się z moim małym psiakiem, uśmiechałam się, ucałowałam nawet siostrę, za to, że jest. Jestem od jakiegoś czasu w domu, nie wiem czy na długo, czy też nie. Tak, jestem. I dobrze mi tutaj. Nie wiecie jak bardzo.
Tak sobie pomyślałam. Nie chcę chodzić ładnie ubrana. Nie muszę się podobać. Mogę zakładać buty nie do pary, koszulkę na lewą stronę, mogę pomalować ją nawet na inny kolor. 
Mieć kilka swoich ulubionych rzeczy, które zawsze będą pachnieć mną. Sama ze sobą będę czuć się wtedy dobrze. Ja mam takie, ulubione. Po domu chodzę w rajstopach i zakładam sweter, to wiadomo, czasem jeszcze grube skarpety. Bo nie zawsze jest mi przyjemnie ciepło. W tych rzeczach jest mi swobodnie, dobrze. I nie chcę inaczej. Ale nie w tym rzecz.. nie w tym. 
Rano było śniegowo. Tak tylko troszkę śniegowo. Szkoda. Nie lubie zimy, ale mogłoby więcej tego śniegu spaść. Mogłoby tak w jednym momencie zacząć pruszyć. Tak by nie było widać nic na wyciągnięcie ręki



grudnia 04, 2011

wyjazdy




Mam dwadzieścia lat. Lubię gotować. Przyrządzać poranne śniadania. Robić kakao i bułkę z masłem bądź dżemem. Nie tylko dla siebie. Najbardziej cieszy mnie, że mogę robić to dla kogoś.
Czasem chyba nie doceniam tego co mam. No naprawdę. 
Mam dwadzieścia lat. Swoich bliskich i znajomych. Którzy nadal nie wiedzą jak ze mną jest. Raz jestem, raz mnie nie ma. (trzeba się do mnie przyzwyczaić)
Mam dwadzieścia lat. Prawie dwadzieścia lat. Mam dziś czwarty dzień miesiąca grudnia. Mam muzykę, która brzmi i słyszą ją moje uszy i ja. Mam w sobie dużo miłości i tęsknot. Do wszystkiego i niczego, za wszystkim i za niczym. Ktoś powiedział, że miłość i tęsknota to dwie siostry, bez których nie poznasz ani jednej ani drugiej, bo czy znałaby się smak miłości gdyby nie tęsknota? No właśnie. Cała jestem miłością i cała jestem w tęsknotach.
Wszystko ma jakiś swój wymiar i swój wyraz, którym się opisuje. A ja każdy swój wyjazd, jakikolwiek, będę określać podróżą. Tak jest piękniej. Bo w końcu człowiek żyjąc, wychodząc, spacerując, jeżdżąc, nad morze, w góry, do sąsiada, za granicę, podróżuje. Małe albo większe podróże, ale podróże. I człowiek jest stworzony do tych podróży, jakichkolwiek. Bo całe jego życie jest podróżą.

Ku czemu idziemy? A mnie się zdaje, że nie idziemy do niczego; zawsze jesteśmy w drodze.




grudnia 02, 2011

listopada 30, 2011

jedynie



siedemnaście minut po północy





listopada 26, 2011

...


Mam zmęczone dłonie, dużo ran. Spuchnięte, obolałe. I pieką miejscami. Nie wiem jak to się dzieje. Ale dzieje się i tak jest. Nieważne. W dodatku jest późno. Późności, późności, późności. Lubię je. Większość wtedy śpi. Ja nie. Ja słucham wtedy. Nocy, świerszczy, szumu, wiatru. Jestem z gwiazdami i nawet tańczę z księżycem. Rozmawiam z pszczołami.   (....)
Mogłabym teraz pisać o tym o czym myślę w tej chwili. Ale nie będę pisać o tym. Opowiem więc może bajkę? Ym. A umiem opowiadać? To nie jest nic trudnego. Mówisz jedynie to co przyjdzie Ci na myśl. Składając literki w słowa, słowa w zdania. Gotowe.
Słyszałam, że czytając mnie tutaj odczuwa się smutek. Aż tak smutno piszę? Ściskam i całuję więc tych, którzy czytają mnie teraz. Jeśli chodzi o moje życie to.. czuję się dobrze. Mam gdzie spać. Jest tu nawet ciepło. Mogę też napić się herbaty, taką jaką lubię. I nie mam wszystkiego
I przecież dziś sobota. Już czy dopiero? Nie zatrzymałam się w czasie. Choć chciałabym w pewnych momentach. By zegar zatrzymał się, nie naliczał czasu. By wszystko dookoła zatrzymało się. Pstryk. 

listopada 24, 2011










Wszystko, co potrafię, to być mną, ktokolwiek to jest.



listopada 22, 2011

white amphitheater








Chcę by moje życie było niezwykłe. Mam ochotę na podróż. Wsiąść i jechać. Jeśli to pragnienie wzmaga się we mnie coraz bardziej. I bardziej. To źle? Czy wręcz przeciwnie. Jutro, jutro kręci się w kółko i kręcić się będzie od dnia do dnia... Niezwykłe. Co znaczy to niezwykłe? Chcę widzieć więcej niż widzę. Chcę czuć więcej niż czuję. Chcę być bardziej niż jestem. W moim domu nauczyli mnie... wychowana jestem w zupełnie inny sposób niż bym sobie tego życzyła. Ależ te lata nie są zmarnowane, nie, nie. Przecież ja na część swojego życia nie miałam wpływu. Chodzi o to, że przez te wszystkie lata nikt nie mógł mnie wesprzeć w tym co chciałam, bo nikt nie miał o tym pojęcia. Mieli takie a nie inne poglądy. Osiągnęli to co osiągnęli. Cenię to. I cenię ich, to czego mnie nauczyli. To co mi doradzili. Wiem, oni mieli ciężko. Wielu rzeczy nie mogli dokonać. W tym dać to mnie. Każdy ma ciężko. Ja też mam ciężko. Jednak teraz jest już inny czas. Jak to powiedział Brian Tracy "Jeśli nie wiesz dokąd idziesz, nigdzie nie dojdziesz". Gdzie, więc ja chcę dojść.. 
Chcę by moje życie było niezwykłe. Mam ochotę na podróż.








listopada 20, 2011

like the sun


8:37, za oknem znów słońce. To dobrze. Bo bardzo późno zasypiając, po długich rozmowach, byłam przerażona. Ogólnie nie chciałam zasypiać. Sen przeszkadza mi. Faktycznie, pozwala mi normalnie funkcjonować. Ale zamazuje mi obraz. Budząc się rano.. Wszystko jest niewyraźne, zwątpiewające, tęskniące, markotniejące
Słońce poprawia mi humor.



















listopada 06, 2011






Szósty dzień, miesiąca listopada. Wczesny ranek. Słońce za oknem i kolory głębokiej jesieni. I zimności. Dziś.




listopada 04, 2011

dziś



Jechałam tramwajem, ale tak jakby mnie nie było. Jakoś tak, jakby wcale nie było. Nie było ani pogody, ani nawet ludzi, ulic, ścian, krzeseł, cukierni, książek, długopisów, mazaków, kredek. Jakby nie było kapeluszy, talerzy. Z chęcią zamknęłabym się w czterech ścianach, pod sufitem , nad podłogą i nic nie myśląc chciałabym płakać. Może i też krzyczeć albo po prostu... nic nie mówić, w nieskończoność tego "dnia". Mam we krwi... smutek.. 
To ten spadek w głębiny. Właśnie dziś. Wczoraj go nie było, bo dziś to nie wczoraj. Pamiętam o tym co powinnam. Pamiętam.




listopada 01, 2011

mgły, prześwity, ciepłości




I jakże nie mówić, że pięknie, jak pięknie. Gdy zobaczyłam to co dziś jest, za oknem to... Teraz jest zbyt rano żeby coś napisać. W końcu jeśli nie ma się nic do powiedzenia to lepiej milczeć. Nic, nic nie mówić.





października 03, 2011

hard today



zawsze zapewniała uroczyście, że nie myślała o niczym. To nie tak.
Musiałam wyjść, przejść się, musiałam. Chciałam. I tam usiadłam i siedziałam, na ławce. Nie miałam wdzianych ciepłych butów, żadnego ciepłego żakietu, skarpet czy szalika. Co z tego, że robiło się już chłodno. Podobało mi się to. Gdy zimno przechodziło przeze mnie. Opanowało mnie od stóp do głów miłym dreszczem.
Nie miałam na nic siły. Siły na to by. Powiedzieć, że nic nie stoi w miejscu, ani ludzie, ani woda, ani czas, ani ja..




września 26, 2011

poniedziałki



Gdy jesienne słońce muskało mnie swoim ciepłem na (...) ławce, a ja przeglądałam pod powiekami kalejdoskop wspomnień o ojcu, to... to poczułam, jak przez moje ciało przechodzi fala radości, wdzięczności, spełnienia. Poczułam jakąś niesamowitą jedność ze światem i zjednoczenie ze sobą. Tak jak gdybym odkryła w tym momencie cały najgłębszy sens tajemnicy życia. A to przecież przydarza się człowiekowi, gdy nadchodzi szczęście, prawda?

Droga jesieni, tyle ciebie zewsząd. Liście pięknie tak szeleszczą pod nogami i tak pięknie się rumienią, żółkną i czerwienią. Wystarczy jedynie uchylić okno by poczuć zapach palonych liści. Poczuć zapach płonących już kominków. 
A bez rękawiczek się nie ruszam, zwłaszcza wczesnym rankiem, kiedy to muszę wstawać i wychodzić. Teraz tak będzie. Zmarznięte ręce i nos.

i szczęśliwy uśmiech







września 25, 2011





Miejsca, te blisko domu, znajome mi od najmłodszych lat przypominają mi o wszystkim. Gdy się wraca. Teraz moje miejsce jest tam. Ale tutaj, tutaj jest kot, wygrzewający się jeszcze we wrześniowym, przyjemnie ciepłym słońcu, świeży winogron w ogrodzie i mnóstwo orzechów. Są pamiętne wyprawy, zbieranie grzybów, jazda na rowerze. Są kłótnie i radości. Jest spanie w namiocie i ogniska. Zbieranie kwiatów, lepienie bałwana. Robienie ciastek bądź zup z tatą, choć jego już nie ma. Jest granie w piłkę, ranne wstawanie do szkoły, nauka. Jest pierwsza styczność z ołówkiem, także z aparatem.
Pamiętam te wszystkie momenty jakby było to dziś. I jakby dzieliło mnie kilka godzin albo jeden dzień miedzy tymi momentami. Pięknie jest i nawet tak słonecznie w dzisiejszą niedziele. Oczy z zachwytu wychodzą aż na wierzch. 
Spakowałam w torbę jeszcze trochę rzeczy. Resztę zostawiam, ale to i tak niewiele.


wrześniowo mi i spokojnie i ulice czekają na mnie






września 20, 2011

5 godzin



Do 16:00 czynna biblioteka. Spóźniłam się o ponad godzinę. I na to wyszło, że myśleć sobie można, ale o niebieskich migdałach. Rzeczywiście.
Z całego dnia, gdy zostaje mi zaledwie pięć godzin, w których mogę zrobić co chcę, jest dla mnie za mało. Reszta to sen. Pięć, całe pięć godzin to zrobienie prania, pójście do sklepu na rogu, przygotowanie czegoś do jedzenia, kilkanaście minut na ławce, kilkanaście pstryków, szybkie cześć, witaj, przy okazji krótka rozmowa, trwająca kilkanaście minut.
Drogi, które zaczynam poznawać coraz lepiej, cieszą mnie. Niewytłumaczalnie to czuję. Te pięć godzin, zaledwie pięć także mnie cieszy.
Miłować, wielbić, kochać, tęsknić, wzruszać,  radować, zachwycać, dotykać, czuć, słuchać, być,  poznawać, rozmawiać, drażnić, marudzić, przytulać, spacerować, dzielić, chcieć, dawać, brać, uczyć, pomagać 








września 18, 2011

kasztany


Wiem, że dziś niedziela i pełne kieszenie kasztanów. Małe, duże, takie brązowe. Spodobało mi się ich zbieranie, gdy tylko je zauważę. I to, że mogę zamknąć je w dłoni. I to co znalezione jest już moje. Nie chcę oddawać tego, nikomu, nawet.
Chowam więc w kieszenie kasztany i te długie spacery. 
Nie mówiłam o tym chyba. O tym, że światło wrześniowe coraz bardziej mnie porusza, kolorowe liście. Rzeczą nieuniknioną jest jesień. Dla mnie to takie zwyczajne zjawisko, jednak niedzisiejsze. Cieszę się z tej jesieni. Mimo, że poranki są chłodne. Ale wtedy ubieram się cieplej. Później w pokoju za drzwiami zrzucając więcej ubrań z siebie.









września 13, 2011

...

Widziałam gwiazdy i wiedziałam, że wstaje także dzień. Co z tego, że nie było jeszcze widać promieni słońca, od których tyle ciepła. Które też tak pięknie ogrzewają mi stopy i twarz i ramiona. Ale wiedziałam, że co kilka minut, co kilkanaście sekund, o..no za kilkadziesiąt dłuższych chwil się pojawiło.
A co ze spełnianiem marzeń?
Pamiętam, że mam tęsknić za tymi, za którymi tęsknie. I pamiętam być przy tych z którymi teraz jestem. Odjazdy i powroty, miłe słowa,  skromne podarunki uśmiechów, tych najszczerszych.

przeciąg i trzaskanie drzwi, cukierniczka,  miska mleka z ryżem, z której nie zjadłam wszystkiego. może zrobiłam to dla dwojga. zapomniałam.








września 08, 2011

today's taste

Wiesz już jak pachnie oliwka migdałowa? Ja tak. Wiem też jak smakuje winogron, świeży i prosto z ogrodu. I wszystko jest prawdą. To, że kot chodzi na czterech łapach, że słońce skraca swój bieg na horyzoncie i jest go coraz mniej, że cytryna jest kwaśna, a cukier sam w sobie słodki, słodki jak miód. I nie ma tu żadnej nieprawdy.
Prawdą jest jeszcze to, że za oknem deszcz. A czy jutro.. nie, nie wiem czy jutro też będzie padać.
Mokniesz, moknę, mokniemy. Tylko krople, deszcze, deszcze coraz to cichsze czy głośniejsze.
 Deszcz jest jak litość, wszystko zetrze i krew z bojowisk, i człowieka, i skamieniałe z trwóg powietrze.

Teraz piję następny łyk gorącej czekolady, która rozgrzała mnie już od środka. A od zewnątrz, stary, ciepły sweter i koc..







września 07, 2011

cold to me



Kiedy wstaje się bardzo wcześnie, kiedy wychodzi się z mieszkania, to dookoła tak wszystko wygląda. Mało ludzi i mały ruch. Takie pustkowie. Pojedyncze osoby, tylko gdzieś przejdą. W końcu ktoś wcześnie pracę zaczyna.


Dziś mam bardzo zimne dłonie, stopy zimne i odciski... pod stopami, boli. I dreszcze na całym ciele mam. A to przez ten chłód i przez ten deszcz. Wszystko, takie deszczowe. Tak, jesień się zbliża. Dłonie rzeczywiście zapomniały już jak wygląda ciepło. Odruchowo chowam je miedzy uda. Przykryte i schowane też pod swetrem, brzuch i piersi.
Wczoraj było spanie na nowym łóżku, w innym mieście. (Dom jest tym gdzie się wraca)
Była poduszka i koc i sen. Były spacery, uśmiechy, rzucanie żołędźmi, wkradanie się do pokoju, siedzenie, robienie ryżu z sosem, później jogurt z bułką. Dziś, zimne dłonie, stopy i gorąca czekolada, zbliżająca się jesień.

Pomyślałam o tym... że, tak, chcę mieć gruby, miły w dotyku sweter i kota.








sierpnia 31, 2011

sweet



Powiedzieć, powiedzieć mogłabym, że dzień upłynął mi tak jak zaplanowałam. Dość intensywnie, ale warto, warto było. Nie lubię siedzieć bezczynnie w domu. Więc i dzisiejszy dzień wypadł dobrze.
Chcę takiech dni więcej.
I chcę fotografować więcej zwykłostek. Bo te cieszą mnie, bardzo.
Słońca już nie widać na niebie, chmury lekko je przysłoniły. Ale to nic. Nie przeszkadza mi to teraz. I nie przeszkadza mi mój bałagan na stoliku. I otworzona szafa mi nie przeszkadza i poduszka w kącie także. Nie przeszkadza mi jeszcze szczotka na podłodze i wciąż stojące od dłuższego czasu kwiatki. Są już tak dostatecznie zasuszone, że może rzeczywiście powinnam przynieś inne. Tak, zrobię to, rano to zrobię. Przyniosę nowe kwiatki. 

tak, owszem






Dawno wstało już słońce. I ja dlatego też już wstałam. Mój budzik stoi, na stoliku, ale mnie nigdy nie budzi. Nie budzi mnie, bo sama budzę się już o danych godzinach. Jednak lubię na niego patrzeć. Ale to już mówiłam wczoraj.
Czasu nie, nie chcę liczyć...
I znów też, nie byłam zmęczona i nie chciałam iść spać. Nie lubię zasypiać, sama. To takie samotne. No ale gdy już zasypiam to dlatego, że to taki zwyczaj, przypisany każdemu człowiekowi, każdej istocie na ziemi. Podobnie jak to, że musisz wstać i zacząć nowy dzień.


Nie chcę zasypiać i nie chcę umierać.


Mój dzisiejszy dzień będzie dość pracowity. Pracowity, tak. Na początku zjem śniadanie i napije się gorącej herbaty. A później.. Tato mój niedawno zmarł i pojadę więc posprzątać na cmentarz.
Później zdjęcia..
Nie wiem czy coś wyjdzie z dzisiejszych zdjęć, ale bardzo chcę aby wyszło. Wrzucę później zdjęcia na mój profil, więc spokojnie, będą do wzdgądnięcia.
I opowiesz mi co o nich sądzisz.

sierpnia 30, 2011

forget me not




Jest tak pięknie...
Przypomniało mi się, że jeszcze nie mówiłam Ci o tym. Bo wiesz, przeżycia są najważniejsze. I chyba tylko dla tych przeżyć warto żyć. I jeszcze dlatego, aby móc je komuś potem opowiedzieć.
Np, właśnie Tobie.
Życie we mnie cały czas tętni. Wdycham i wydycham powietrze. Czasem tylko się nim zaksztuszę bądź zapomnę jak się je łapie. Ale tylko czasem. Nauczyłam się już to opanowywać. To nie jest nic strasznego. Choć... choć na początku byłam tym przerażona.
Wymieniłam część swojej garderoby, kupiłam nową bieliznę. Pomalowałam pokój na inny kolor. Kupiłam nowe łóżko, takie moje. Kupiłam też srebrny, fajny budzik. Choć nie będzie mnie on musiał budzić. Bo budzę się z przyzwyczajenia o danych już godzinach, ale i tak chętnie chcę go widzieć na stoliku.
(miałam nie liczyc czasu.. nieudanie? Tzn nie liczę przecież czasu.. ale zdałam sobie sprawę, że mam zarówno nowy zegarek na ręce i także ten budzik)
Kupiłam nową książkę, książkę seksowną i wyrafinowaną. Niedługo zacznę ją czytać, niedługo.
I jeszcze, jeszcze kupiłam nowe perfumy goodiniego, które dla siebie wyszukałam. To dla zmiany zapachu moich nadgarstków.
 .

Czuję się dobrze
Podróże mi sprzyjają i Ty mi sprzyjasz







sierpnia 15, 2011

this



wyjeżdżam, tak zwyczajnie
czekałam na te dni




 – Po co mi to mówisz, mamo? – rzekłem wtedy. – Mam osiemnaście lat i gotów byłbym zabić za każdy listek oderwany z drzewa moich marzeń. 
– Uschnie szybko twoje drzewo, jeśli nie będziesz wiedział, że zdarzają się burze i grady.

Marek Hłasko





sierpnia 11, 2011



Jestem w dużym mieście, na długiej ulicy. Jest teatr. I przyjemnie patrzy się na te zielone drzewa dookoła. To co potrzeba jest. Dachy nie spadają na głowę. To miasto, domy, kartony, papiery. Nie ma głazów, które przeszkadzałyby przejście. Ulica się nie kończy. Są nawet poprzeczne. 
Nie ma koca. Nic nie znika, ludzie nie znikają.

Przejeździłam dziś pół dnia, pół dnia i nie stworzyłam żadnego zdjęcia.
Mam pocztówki. I wiele innych w pudełku mam, które zaczynam kolekcjonować. 



sierpnia 09, 2011

should



To moja pora wieczorowania. Choć jest już noc, pochmurna, zimna.
Wróciłam z pracy, ale nie jestem zmęczona i nie chcę iść spać. Nie lubię zasypiać, sama. To takie samotne. A gdy już zasypiam to dlatego, że to taki zwyczaj, przypisany każdemu człowiekowi, każdej istocie na ziemi. Podobnie jak to, że musisz wstać i zacząć nowy dzień.
Nie chcę zasypiać i nie chcę umierać.

Wzięłam kąpiel, napiję się jeszcze mleka, włączę moją muzykę i położę się.
Pachnąc sobą, zasnę naga.
Wstanę wcześnie.

Jednak co znaczy, sama, samotna? Przecież sama ze sobą nie powinnam czuć się samotnie. Nikt nie rozumie mnie lepiej, niż ja sama. Nikt lepiej nie czuje tego na co mam ochotę, niż ja sama. Nikt nie rozmawia ze mną tak czule i spokojnie, niż ja sama.
ym, sama ze sobą czuć się samotna nie powinnam?






sierpnia 07, 2011

she's not


Nie ma, nie ma jej. To szmer, to szept, to trzask. I nie ma jej.
Cisza nie istnieje.




(za dużo świerszczy gra mi w głowie)







sierpnia 06, 2011




I'm naked
 (...)

sierpnia 04, 2011




Nikomu nie powiem co dziś się wydarzyło, to zbędne, niepotrzebne. Nikomu i dla nikogo, nie istotne. 
Był ten wieczór..
(...) Ale w końcu, zapatrzyłam się w jeden punkt i zaczęłam płakać. I to uczucie, że nie chcesz płakać a mimo to łzy płyną lekko po policzku, rozmazując przy tym tusz do rzęs, spowodowały mój niepokój, radość, ból, smutek, niepewność, niewiedzę, świadomość, jednocześnie. I to właśnie wszystko jednocześnie.
To absurd, bo czy te wszystkie uczucia mogą być jednocześnie we mnie? Widocznie tak. Tak właśnie się czułam i te uczucia były w tym momencie obecne..


później było już tylko lżej..





sierpnia 02, 2011


Poranne płatki kukurydziane z mlekiem. Później jeszcze gorąca herbatka. Leżące na wierzchu niepotrzebne rzeczy posortowałam i ułożyłam w szafie. W końcu włączyłam muzykę, wzięłam książkę i czytałam. Ostatnio więcej czytam. Nie spodziewałabym się tego po sobie, ale tak jest. I jeśli o tym pomyślę, to myślę, że niech na razie tak będzie. Nie przeszkadza mi to. Wręcz przeciwnie.
Ostatnio więcej czytam, prawda. Ale więcej też spaceruję, robię zdjęć, niekoniecznie komuś, niekoniecznie sobie. Chwytam momenty, takie po mojemu, zwyczajne. Podróżuję więcej. Chcę czasami być jednocześnie w dwóch różnych miejscach. Może kiedyś mi się to uda, ale teraz nie, nie. :)


Czekałam jak wyjdzie słońce i wyszło. 
Przejażdżka rowerowa udana, choć
samotnie.





lipca 25, 2011



Jest mi tak pięknie smutno. Jak kiedyś...

lipca 23, 2011

.........







Trzeba umieć dziękować w życiu i przepraszać także. Ale czy ludzie potrafią jeszcze czynić te gesty, czy pamiętają o tym. Czy zapomnieli już na dobre, co znaczy dziękować i przepraszać.
Nie wiem. Ale chyba nie rozumiem ludzi.
Za dużo w nich 'wielkości', za dużo 'pewności'. Dążą do tego co zaplanowali, do tego co pragną i zapominają co to miłość, drugi czowiek, przyjaźń, rodzina, szacunek i bezpieczeństwo. Po prostu, zapominają. Siedzą jedynie przed tymi elektrycznymi pudłami wyszukując nowych wrażeń. Widzą tylko swój czubek nosa. Albo co gorsza, tak zatracają się swoją pracą i papierami. I tylko pieniądze i niby 'szczęście'. Czy to można nazwać 'szczęściem'?
(...) Przecież miłość jest najważniejsza.
Tak, dla mnie miłość jest najważniejsza. Rozmowy, bezpieczeństwo szacunek, rodzina i miłość.
Ale czy oni pamiętają o tym?
Więc tym samym czym jest przepraszam, czym dziękuję? Czym?
Czy to obudzenie się w środku głębokiej nocy, wystukanie numeru Juli i rozmawiając już z nią przyznanie się do błędu. Który jak wiemy, popełniliśmy.
Czy to wczesne obudzenie się i przygotowanie śniadania dla mamy. Która dobrze o tym wiedząc, każdego ranka ma cały dom na głowie. Czy to zorganizowanie dla siebie i przyjaciela czasu, którego wcześniej nie mogliśmy znaleźć.





Nie wiem, ale chujowa sprawa, taki dzień, długi dzień, bardzo długi. I taki wieczór. Pełen boleści, mojej
 świadomości, boleści rąk, nóg, nadgarstków. I serce mi się kroi od tej świadomości.
Jakby była to przeogromna nieskończoność.
A co byłoby gdybym teraz wyszła z pokoju, z domu? Nie zauważyłby tego nikt. Może za jakiś czas tak. Pewnie tak. Ale od razu nie. Bo wszyscy śpią. Dobrym albo złym snem. Ale snem i śpią. Tylko ja mam taki dług dzień i długi wieczór. Dlatego oni nie zauważyliby.
Jednak nie wyjdę. Boję się takich nocy jak ta. Bo kiedy na zewnątrz ciemno, kiedy nic nie widać, kiedy wszystko zlewa się w jedną, wielką, ciemną plamę, bo kiedy czuję tylko zimny wiatr i ten zimny deszcz, wodę w butach, i te szelesty, gięcie się gałęzi.
Nie, nie lubię takich nocy.




















lipca 19, 2011

Jeszcze wczoraj nie wiedziałam, że taki czas może istnieć. Jezioro, w nim dość ciepła woda. Ale też deszcz, brzeg, rozmowy, uśmiechy. 
I nic do szczęścia nie potrzeba.



(kawałek mnie, dziwnym trafem, został na drugim brzegu
i stamtąd obserwowałam tą drugą, część mnie, która została tutaj)




lipca 14, 2011



Wie pan, ludzka pamięć jest zdziwaczałym zjawiskiem. Uparcie przechowuje na zawsze rzeczy, o których chciałoby się zapomnieć. Ale ja nie potrafię zapomnieć. I na dodatek mam to zbyt \'piękne serce\'.


obudziła mnie wczesnym rankiem burza i słyszałam doskonale jak deszcz usiłuje znaleźć drogę przez szybę, by wtargnąć do środka pokoju
ale nic z tego
wiatr wzmagał się i słyszałam jego szum




chciałabym być wiatrem, chciałabym


później wyszło słońce
ciepłe, tęskniące - jak ja







lipca 13, 2011

cicho, sza

białe pościele, senne światło i szczępki cichych słów, zaczęłam mówić do samej siebie, a samo wpatrywanie się w sufit stało się czymś normalnym, pamiętam, kiedyś wychodziłam na spacer, zdejmowałam buty i szłam, boso, po trawie, lubiłam to i myślę, że wciąż to lubię, ale dawno tego nie robiłam, pytam się, więc, samej, siebie, czemu? czemu nie wychodzę już na spacer, nie zdejmuję butów i czemu nie idę boso? czy coś się zmieniło
gorąca herbata nie jest już gorącą, a w tle nie gra ta muzyka, która brzmiała wcześniej, łóżko jest w innym miejscu niż dotychczas, zdjęcia, zapomniałam o nich, leżą gdzieś w pudełku w dnie szafy, i czuję jak serce mi drży, całe moje ciało, czuję, że wykrzyczeć chciałabym coś, próbuje, ale nic z tego, chcąc wykrzyczeć to, milknę, moje struny głowowe nie wydają dźwięku, nie umiem, nie umiem już, i cisza..

(rano muszę zerwać świeżych kwiatów do wazonu)






lipca 09, 2011



nie zasypiam już normalnie, zatrzymuję się czasem w środku dnia, też inaczej niż dotychczas
i usiłuję kontrolować swój czas, myśli, zupełnie inaczej
za dużo we mnie wrażliwości, za dużo
za dużo niepotrzebnych myśli, za dużo
za dużo niepotrzebnych zmartwień, za dużo
za dużo wypowiadanych słów, które i tak nie mają znaczenia, za dużo
ktoś by pomyślał bądź powiedzieć mógłby, że jestem głupia albo nudna. albo, że ze mnie straszna beksa, naiwna i uparta, dziecinna też. może i to prawda. ale ja nie dbam o to.
nie dbam, nie dbam o to.




za dużo mnie tutaj, za dużo





lipca 04, 2011




I szczyt nad chmurami, i przepaść bez dna.






 kąpiel, chcę, chcę i sen




czerwca 28, 2011

nikt nie jest normalny

Oto Ty. Zamknięte oczy w deszczu. Nie myślałaś, że będziesz robić takie rzeczy. Nie uważałaś siebie, nie wiem, za osobę, która patrzy na księżyc lub wpatruje się w fale bądź zachód słońca. Chyba wiesz o jakich ludziach myślę. A może nie. W każdym bądź razie podoba Ci się walka z zimnem, i uczucie przesączającej się wody przez koszulkę, i dostającej się do skóry. I to uczucie ziemi rosnącej pod stopami. I ten zapach i dźwięk deszczu uderzający o liście.
Te rzeczy, które piszą w książkach lub nie czytałaś. Oto Ty.
(Isabel Coixet)

I dziwnym sposobem wpatrywałam się dziś w fale. No właśnie. Stałam w wodzie z zamoczonymi do kolan nogami. I przypatrywałam się falom. Nie myślałam, że będę robić takie rzeczy. Nie uważałam siebie, nie wiem, za osobą, która patrzy na księżyc lub wpatruje się w fale bądź zachód słońca. A jednak. Chyba wiem już o jakich ludziach mowa. A może nie.
W każdym bądź razie.. Tak, tak, podobało mi się to. Walka z utrzymaniem równowagi i uczucie oddalania się od brzegu. I ten zapach i dźwięk wody, która dotykała moich nóg, mojej skóry.
Nikt nie jest normalny, tacy ludzie nie istnieją.