grudnia 07, 2011

buty nie do pary







Nie wstałam w dość dobrym humorze. Godzina, dwie. Byłam dziś zła. Choć sama dokładnie nie wiem dlaczego. Czyżby dlatego, że bardzo późno poszłam spać? Tyle złości, podniesiony ton głosu. Później chyba mi przeszło, bo bawiłam się z moim małym psiakiem, uśmiechałam się, ucałowałam nawet siostrę, za to, że jest. Jestem od jakiegoś czasu w domu, nie wiem czy na długo, czy też nie. Tak, jestem. I dobrze mi tutaj. Nie wiecie jak bardzo.
Tak sobie pomyślałam. Nie chcę chodzić ładnie ubrana. Nie muszę się podobać. Mogę zakładać buty nie do pary, koszulkę na lewą stronę, mogę pomalować ją nawet na inny kolor. 
Mieć kilka swoich ulubionych rzeczy, które zawsze będą pachnieć mną. Sama ze sobą będę czuć się wtedy dobrze. Ja mam takie, ulubione. Po domu chodzę w rajstopach i zakładam sweter, to wiadomo, czasem jeszcze grube skarpety. Bo nie zawsze jest mi przyjemnie ciepło. W tych rzeczach jest mi swobodnie, dobrze. I nie chcę inaczej. Ale nie w tym rzecz.. nie w tym. 
Rano było śniegowo. Tak tylko troszkę śniegowo. Szkoda. Nie lubie zimy, ale mogłoby więcej tego śniegu spaść. Mogłoby tak w jednym momencie zacząć pruszyć. Tak by nie było widać nic na wyciągnięcie ręki



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz