września 26, 2011

poniedziałki



Gdy jesienne słońce muskało mnie swoim ciepłem na (...) ławce, a ja przeglądałam pod powiekami kalejdoskop wspomnień o ojcu, to... to poczułam, jak przez moje ciało przechodzi fala radości, wdzięczności, spełnienia. Poczułam jakąś niesamowitą jedność ze światem i zjednoczenie ze sobą. Tak jak gdybym odkryła w tym momencie cały najgłębszy sens tajemnicy życia. A to przecież przydarza się człowiekowi, gdy nadchodzi szczęście, prawda?

Droga jesieni, tyle ciebie zewsząd. Liście pięknie tak szeleszczą pod nogami i tak pięknie się rumienią, żółkną i czerwienią. Wystarczy jedynie uchylić okno by poczuć zapach palonych liści. Poczuć zapach płonących już kominków. 
A bez rękawiczek się nie ruszam, zwłaszcza wczesnym rankiem, kiedy to muszę wstawać i wychodzić. Teraz tak będzie. Zmarznięte ręce i nos.

i szczęśliwy uśmiech







września 25, 2011





Miejsca, te blisko domu, znajome mi od najmłodszych lat przypominają mi o wszystkim. Gdy się wraca. Teraz moje miejsce jest tam. Ale tutaj, tutaj jest kot, wygrzewający się jeszcze we wrześniowym, przyjemnie ciepłym słońcu, świeży winogron w ogrodzie i mnóstwo orzechów. Są pamiętne wyprawy, zbieranie grzybów, jazda na rowerze. Są kłótnie i radości. Jest spanie w namiocie i ogniska. Zbieranie kwiatów, lepienie bałwana. Robienie ciastek bądź zup z tatą, choć jego już nie ma. Jest granie w piłkę, ranne wstawanie do szkoły, nauka. Jest pierwsza styczność z ołówkiem, także z aparatem.
Pamiętam te wszystkie momenty jakby było to dziś. I jakby dzieliło mnie kilka godzin albo jeden dzień miedzy tymi momentami. Pięknie jest i nawet tak słonecznie w dzisiejszą niedziele. Oczy z zachwytu wychodzą aż na wierzch. 
Spakowałam w torbę jeszcze trochę rzeczy. Resztę zostawiam, ale to i tak niewiele.


wrześniowo mi i spokojnie i ulice czekają na mnie






września 20, 2011

5 godzin



Do 16:00 czynna biblioteka. Spóźniłam się o ponad godzinę. I na to wyszło, że myśleć sobie można, ale o niebieskich migdałach. Rzeczywiście.
Z całego dnia, gdy zostaje mi zaledwie pięć godzin, w których mogę zrobić co chcę, jest dla mnie za mało. Reszta to sen. Pięć, całe pięć godzin to zrobienie prania, pójście do sklepu na rogu, przygotowanie czegoś do jedzenia, kilkanaście minut na ławce, kilkanaście pstryków, szybkie cześć, witaj, przy okazji krótka rozmowa, trwająca kilkanaście minut.
Drogi, które zaczynam poznawać coraz lepiej, cieszą mnie. Niewytłumaczalnie to czuję. Te pięć godzin, zaledwie pięć także mnie cieszy.
Miłować, wielbić, kochać, tęsknić, wzruszać,  radować, zachwycać, dotykać, czuć, słuchać, być,  poznawać, rozmawiać, drażnić, marudzić, przytulać, spacerować, dzielić, chcieć, dawać, brać, uczyć, pomagać 








września 18, 2011

kasztany


Wiem, że dziś niedziela i pełne kieszenie kasztanów. Małe, duże, takie brązowe. Spodobało mi się ich zbieranie, gdy tylko je zauważę. I to, że mogę zamknąć je w dłoni. I to co znalezione jest już moje. Nie chcę oddawać tego, nikomu, nawet.
Chowam więc w kieszenie kasztany i te długie spacery. 
Nie mówiłam o tym chyba. O tym, że światło wrześniowe coraz bardziej mnie porusza, kolorowe liście. Rzeczą nieuniknioną jest jesień. Dla mnie to takie zwyczajne zjawisko, jednak niedzisiejsze. Cieszę się z tej jesieni. Mimo, że poranki są chłodne. Ale wtedy ubieram się cieplej. Później w pokoju za drzwiami zrzucając więcej ubrań z siebie.









września 13, 2011

...

Widziałam gwiazdy i wiedziałam, że wstaje także dzień. Co z tego, że nie było jeszcze widać promieni słońca, od których tyle ciepła. Które też tak pięknie ogrzewają mi stopy i twarz i ramiona. Ale wiedziałam, że co kilka minut, co kilkanaście sekund, o..no za kilkadziesiąt dłuższych chwil się pojawiło.
A co ze spełnianiem marzeń?
Pamiętam, że mam tęsknić za tymi, za którymi tęsknie. I pamiętam być przy tych z którymi teraz jestem. Odjazdy i powroty, miłe słowa,  skromne podarunki uśmiechów, tych najszczerszych.

przeciąg i trzaskanie drzwi, cukierniczka,  miska mleka z ryżem, z której nie zjadłam wszystkiego. może zrobiłam to dla dwojga. zapomniałam.








września 08, 2011

today's taste

Wiesz już jak pachnie oliwka migdałowa? Ja tak. Wiem też jak smakuje winogron, świeży i prosto z ogrodu. I wszystko jest prawdą. To, że kot chodzi na czterech łapach, że słońce skraca swój bieg na horyzoncie i jest go coraz mniej, że cytryna jest kwaśna, a cukier sam w sobie słodki, słodki jak miód. I nie ma tu żadnej nieprawdy.
Prawdą jest jeszcze to, że za oknem deszcz. A czy jutro.. nie, nie wiem czy jutro też będzie padać.
Mokniesz, moknę, mokniemy. Tylko krople, deszcze, deszcze coraz to cichsze czy głośniejsze.
 Deszcz jest jak litość, wszystko zetrze i krew z bojowisk, i człowieka, i skamieniałe z trwóg powietrze.

Teraz piję następny łyk gorącej czekolady, która rozgrzała mnie już od środka. A od zewnątrz, stary, ciepły sweter i koc..







września 07, 2011

cold to me



Kiedy wstaje się bardzo wcześnie, kiedy wychodzi się z mieszkania, to dookoła tak wszystko wygląda. Mało ludzi i mały ruch. Takie pustkowie. Pojedyncze osoby, tylko gdzieś przejdą. W końcu ktoś wcześnie pracę zaczyna.


Dziś mam bardzo zimne dłonie, stopy zimne i odciski... pod stopami, boli. I dreszcze na całym ciele mam. A to przez ten chłód i przez ten deszcz. Wszystko, takie deszczowe. Tak, jesień się zbliża. Dłonie rzeczywiście zapomniały już jak wygląda ciepło. Odruchowo chowam je miedzy uda. Przykryte i schowane też pod swetrem, brzuch i piersi.
Wczoraj było spanie na nowym łóżku, w innym mieście. (Dom jest tym gdzie się wraca)
Była poduszka i koc i sen. Były spacery, uśmiechy, rzucanie żołędźmi, wkradanie się do pokoju, siedzenie, robienie ryżu z sosem, później jogurt z bułką. Dziś, zimne dłonie, stopy i gorąca czekolada, zbliżająca się jesień.

Pomyślałam o tym... że, tak, chcę mieć gruby, miły w dotyku sweter i kota.