Znów zawitałam w śląskim. Znów ciekawa byłam wszystkiego. Byłam i jestem ciekawa wciąż, wszystkiego co zewsząd. Im bardziej mam świadomość mej ciekawości do świata tym bardziej chcę rozglądać się i widzieć. Jest w Polsce tyle terenów, pięknych, wyniosłych, zadbanych, niezadbanych. Otoczonych lasami, starymi budowlami, powojennymi lub wręcz odwrotnie. Budynki, budowle. Parki, ogrody. Och, doceniać powinniśmy każdy najmniejszy kąt. Bo.. mamy dużo przyjaznych miejsc.
Jestem już bardzo zmęczona. Jakiś czas temu dopiero wróciłam. Uśmiechać uśmiecham się. Ale rewelacji nie ma. O, poznałam kilku wspaniałych ludzi. Odwiedziła nas pewna rodzina z większego miasta, która na co dzień nie obcuje z przestrzenią wokół domu, z podwórzem, ogrodem, lasem, jeziorem. Spokojem, ciszą. Oni wręcz byli pełni zadowolenia z tego, że przez ten czas, będąc u nas mogli się tym nacieszyć. W dodatku byłam obecna i na dniach miasta, w którym mieszkam, raczej, które mam blisko, bo w mieście ja nie mieszkam. Tam ludzi, kurzu, wariactw, szaleństw, karuzeli, alkoholu, szumu i krzyku było. Dużo znajomych twarzy. To tu zatrzymać się to tu, to tu porozmawiać, to tu zaczepić. Tu szepnąć, tu dopowiedzieć. Jadłam lody cytrynowe, rozmawiałam, o wszystkim. Byłam jakby obecna choć czasem zupełnie nie. Miałam czarną mą kieckę. I zauważyłam, że czarny to ja lubię. Czarny mam charakter i oczy czarne.