maja 13, 2012

miraże


Opowieści wzruszające mnie na wskroś. Dotykając wszystkie moje najczulsze i najdrobniejsze punkty. Pogłębiające uczucia obecne na co dzień, ale i te z którymi nie obcując często, wydostają się niekiedy z zakamarków najgłębiej 
zaszytych i ukrytych we mnie. Wsłuchuję się w wołanie. Zbyt ciche. I jakby w krzyk. Wyobraźnia prześciga umiejętności
zatrzymując świat w kilku chwilach będących wymiarem nierzeczywistym, krążącym gdzieś ponad. 
Nasze zwątpienie jest naszą namiętnością, a nasza namiętność jest naszym zwątpieniem. Reszta to jakieś szaleństwo. 
A jakie miałam w życiu uczucia. Czego się nauczyłam. Skoro niedziela chłodna. Zbyt chłodna jak na maj i jak na mnie. Siedząc, poczytując powiastki, oglądając filmy z dawien przyznaję się, że tęsknię. Do opowiadania historii moich.

3 komentarze:

  1. nasza namiętność jest szaleństwem, ale dzieki szaleństwu życie ma sens i barwy

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam! A właściwie mam nadal, niepohamowana beztroska w dalszym ciągu trzyma mnie w swoich ryzach :)!

    Koleżanka wyżej ma rację, lepiej dać się całkowicie pochłonąć szaleństwu, bo to ono przysłania nam wszystkie troski i problemy, którym nie wiadomo czemu człowiek tak bardzo (jakże bezsensownie) lubi się poddawać ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zwątpienie... Od pewnego czasu tak mam na drugie imię.

    OdpowiedzUsuń