Jakiś grom z jasnego nieba niech spadnie. Niech stanie się dziś coś. Niech uderzy mnie w głowę, bym się ocknęła. Bo na to mam ochotę. A nie mówiąc o ocknieniach, powiem Panu jedno, człowiek wolny jest nieprzewidywalny, w zupełności. I w zupełności zdarzyć wszystko się może. Mogę odejść i już nie wrócić. Zostać i już nigdy nie odejść.
Jeśli mam być szczera to powiem, że ostatnie dni mijają mi tak radośnie i ciepło. I powtarzam się z tym tysięczny raz, ale co. Przemierzam świat. Zatrzymuje się gdy chcę. Widziałam wczoraj przylatujące dzikie kaczki w stworzonym przez nie kluczu. Później siedziałam na ławce w parku, którego tak naprawdę nie lubię. Nie obyło się też bez roweru tego dnia i dni, obserwowania łabędzi, chodzenia po ogrodzie. Potrzeba mi rozmów.
niech spadnie, niech runie to wszystko. sama się już dawno rozpadłam, jak najdelikatniejsza porcelana.
OdpowiedzUsuńwszystko się może zdarzyć...i tego się trzymam.
OdpowiedzUsuńlubię takie przemyslenia pełne delikatności,eterycznych słów,wiary..
pozdrawiam ciepło!
m.
kłaniam się nisko w podzięce, Moniko :)
Usuńmyślę, że jeszcze poczekam z tym upadaniem. chcę zobaczyć czy hemingway się mylił.
OdpowiedzUsuńchyba świat się stał nieco ładniejszy, gdy słońce znów zaczęło grzać.
OdpowiedzUsuńbez wątpienia, tak
UsuńBywasz w Łodzi.
OdpowiedzUsuń? ( to miało być pytanie)
Usuńtak, bywam, nie często, ale bywam
Usuń