lutego 06, 2012

być albo nie być

Nigdzie mi się nie spieszy, nikt mnie nie pogania. Nikt nie mówi mi co mam robić i w jaki sposób. Co powinnam, a czego nie wypada. Zasłuchując się w melodiach, tak, jestem. Przepraszam wszystko, że nie mogę być wszędzie. Przepraszam wszystkich, że nie umiem być każdym i każdą.
Pstryk i koniec. Weekend minął niedowierzanie szybko. Niezbyt spokojnie i łagodnie, jednak zadowalająco. Wyjazdy mi sprzyjają. I ludzie, z którymi w ten czas się jest. I zauważyłam, że centra handlowe są nie dla mnie. Nie, nie i jeszcze raz nie. Za głośno, za dużo wszystkich różności, za chaotycznie. I na dodatek można znaleźć tam wszystko, a tak naprawdę nic. 
Pobyt u S  wypadł przyjemnie. Oderwanie od codziennych spraw też dobra rzecz. Doskonale o tym wiecie. I to, że koty mruczą, wiewiórki lubią orzechy. Że na Antartydzie jest mroźno. Że mamy dwa bieguny, północny i południowy. Że w nocy jest ciemno, jak w pokoju bez okien, drzwi, czegokolwiek. Że sny się czasem spełniają. I po każdej nocy jest dzień.



2 komentarze:

  1. Polubiłam twojego bloga, będę tu częściej bywać.

    Wnioskuje że mieszkasz w łodzi, chyba że na zdjęciu to nie Manufaktura?:D

    OdpowiedzUsuń