Im jestem starsza tym bardziej odczuwam zimno i chłód. A tego zimna już coraz więcej i więcej. I zupełnie nie umiem się z tym pogodzić. Z zimnymi dłońmi, które próbując czasem ogrzać wkładam między uda albo Ty mi je ogrzewasz. Mamy środowy wieczór. Jakieś dwa dni temu myłam okno i zawieszałam czystą firankę. Przestawiłam szafę. Jest na miejscu stolika, a stolik na miejscu szafy. Odwiedziłam bibliotekę wynajdując coś dla umilenia czasu. Ale i kilka książek tematycznych się znalazło, które bardziej z powinności. Weekend spędziłam poza domem, jak to zdarza się od pewnego czasu. I wykorzystałam te chwile najlepiej jak mogę. Tym bardziej, że pogoda rozpieszczała.
Na duszy mi spokojnie. Zniknęłam z miejsc w których nie miałam ochoty być. I skupiam się na tym co mam tutaj i na tyle blisko siebie. Są myśli pomiędzy tym wszystkim. Nawet często te myśli pomiędzy wytrącają mnie z rytmu. Jednak one są częścią tego co się dzieje w życiu. Są częścią mnie. Owszem, można je minimalizować.
Czy to aby czasem nie jest Pabianicki leiwtyn?
OdpowiedzUsuńOoo no prosze, czyżbyśmy były z jednego miasta? :)
OdpowiedzUsuńCoś w tym odczuwaniu zimna i chłodu chyba jest, bo też tak mam.
OdpowiedzUsuń"Zmiana" powinnam mieć na imię, tyle jest ich w moim życiu, wszędzie :)
OdpowiedzUsuńRób tak, aby czas płyną Ci jak najprzyjemniej :)