lipca 12, 2012

słońce moje

Słońca brak dziś. Chyba, że zza chmur wyjdzie w późniejszej godzinie. W co wątpię. Ale nacieszyłam się pięknymi, ciepłymi dniami. Tylko, że jest mi mało, mało, wciąż mało ich. Jestem ciepłolubna, tak. 
Pokój mój czeka na malowanie. Chyba nie mogę doczekać się już uporządkowania wszystkiego i wysprzątania i poukładania. Bo na ten moment wszystko jest nie na miejscu, nic znaleźć nie mogę i swojego miejsca też. Zdarzenia przybrały intensywności, poświęcenia czasu na sprawy różne. Ważne, mniej ważne, ale ważne. W końcu to wszystko dla mnie. I dla ludzi, którzy mnie kochają, którzy potrafią żyć ze mną. A żyć ze mną trudno. Gdy żyje się w intensywności to mało się myśli. A gdy mało myśli się, to głowę nie zaprząta się myślami (dziwnymi). Nie wiem. Ale do prawdy, dni sprzyjają mi. Nabyłam takie drobne wspaniałości, które oko me cieszą. I odbyłam spacery długaśne. Takie, że nie wiem ile zdołało przejść się kilometrów, bo odczuć się nie odczuło. Tylko się szło, szło i przeszło się tak dużo. To dobrze.
Zaraz jadę do miasta. Nie śpiąc w swym łóżku, obudziłam się koło 6. Herbata. 

3 komentarze:

  1. Dziękuję :)!

    Mam nadzieje, że lekkość wakacyjnego optymizmu będzie Cię rozpierał jeszcze długo długo :)
    I miłego wypadu ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. niepościelone lożka mają tyle uroku i erotyki w sobie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Intensywna codzienność ma swój ogromny plus w postaci braku rozmyślania nad wszystkim, dosłownie.

    OdpowiedzUsuń