września 24, 2015

porządki



Nie ma to jak wolny dzień w tygodniu. Najczęściej rozpoczynam go wstając wcześnie rano. To dzień bez makijażu. Ubrania ciepłej, nieco za dużej, szarej bluzy i dresów. Taki dzień, w którym szczególnie robię coś dla siebie. Biorę się także za porządkowanie, układanie, prasowanie itp. tzw. ogarnięcie przestrzeni wokół mnie. Teraz najwyższy już czas, by z szafy zabrać letnie ubrania i umieścić jesienno cieplejsze. Dostrzegłam, że nie lubię chodzić na zakupy ubraniowe. Zwłaszcza w takie wolne dni. Męczą mnie centra handlowe. Lubię nowości w szafie, ale są to najczęściej przypadkowe i jednocześnie przemyślane rzeczy. Na zewnątrz pochmurnie, w sercu słonecznie.

1 komentarz:

  1. Oj nie lubię tych porządków, a niestety też mnie to czeka a także oprócz posegregowania mojej garderoby na część letnią i jesienną doszła mi także garderoba Mai ale to akurat sprawia mi przyjemność:) o zakupach już nie wspomnę. Szafa Mai pęka w szwach czego o mojej już tego samego napisać nie mogę, ale jak ja tego nie lubię. Chyba zrobię listę tych najpotrzebniejszych dla mnie rzeczy na jesień i zimę i zdecyduję się na max dwa sklepy. Centra handlowe odpadają zupełnie :)

    OdpowiedzUsuń